Moda na skecze tworzone na żywo zaczęła się od amerykańskiego show “Whose line is it anyway”? (“Tak właściwie czyja to kwestia”?). Format programu zaczerpnięto z Wielkiej Brytanii, gdzie najpierw improwizowano w programie radiowym, a potem w telwizyjnym show z czynnym udziałem publiczności.
Format i świeżość nowej odmiany kabaretu spodobał się znanemu amerykańskiemu komikowi, Drew Carey’owi. W 1998 roku stacja NBC wypuściła pilotowy odcinek telewizyjnego show z grupą czterech komików, którzy przy pomocy publiczności wymyślali piosenki, odgrywali zabawne scenki oraz parodiowali amerykańskie filmy i formaty telewizyjne.
Program był nadawany przez 8 lat, a nagrane przez ten czas 220 odcinków dzisiaj bawi internautów na całym świecie. Wszystko za sprawą fanów programu, którzy tłumacząc poszczególne części wrzucali je do sieci.
Impro wygrywa z Publiczną
Polska strona www.whoseline.pl zanotowała już ponad 7 mln wejść na stronę internetową, a ich wizytówka na YouTube połyka kanały wp.pl i TVP. Zresztą Telewizja Polska monitorowała ruch w internecie i praktycznie zdecydowała o jesiennej premierze polskiej wersji programu opartego na tym formacie. Z planów nic nie wyszło, Dwójka postawiła na sprawdzone formy kabaretu. Improwizowane występy w Polsce istnieją z zasadzie w formie zabawy samych kabareciarzy. “Spadkobiercy” Dariusza Kamysa sa tego najlepszym przykładem, eksperymentowano także na zielonogórskich Festiwalach Kabaretu. Grupy, które zaczynają swoja przygodę z kabaretem są bardziej skore do tej formy integracji z publicznością.
Kreatywne, zdolne “gęby”
Cykliczne imprezy odbywają się w Krakowie. W mniejszych miastach studenci i młodzi aktorzy także trudnią się improwizacją. Także w zielonogórskiej Gębie impro ma sie dobrze. Tegoroczna Wielka Liga Improwizacji rozpoczęła się w środę, 28 października i potrwa przez 15 spotkań.
Inauguracja wypadła obiecująco. W pojedynku “Grzybów” z Katarzyną Piasecką i Wojtkiem Kamińskim w pierwszej linii z młodymi, zdolnymi z ekipy “Ludzie podadzą” lepsi byli ci pierwsi. W głosowaniu jurorów bezapelacyjnie wygrało doświadczenie i polot starych wyjadaczy zielonogórskiej i ogólnopolskiej sceny.
Nagrodę publiczności należy przyznać też… publiczności. “Gęba” wypełniła się w całości, studenci siadali na krzesłach pożyczonych z akademika (dzięki, Kowal!), Widzowie błysnęli też kreatywnością przy układaniu scenek dla grających. Spór beduinki z żoną prezydenta Jaruzelskiego o brakującego Happy Meal’a śmieszy po samym przeczytaniu. A Leszka Jenka z kabaretu “Ciach” uciekającego “jak kuna w rabarbar” próżno szukać w internecie.
Autor: Kamil Kwaśniak