Do boju stanęły drużyny “Grupa Rudego Kity” oraz “Bąbeczka”. Ci pierwsi pod przywództwem Tomasza Peliwo (“Ziarko”). Na scenie towarzyszyli mu Bartosz Klauzinski (“Babeczki z rodzynkiem”), Mateusz Czechowski (“Ziarko”) i Michał Zenkner (“Hlynur”). Natomiast “Bąbeczka” to chyba panieńskie nazwisko kabaretu “Nowaki”. Cały skład reprezentowali wczoraj Ada Borek, Tomasz Marciniak i Kamil Piróg z tego kabaretu.
Imprezę nadzorował Janusz Pietruszka z grupy “Słuchajcie” i był jak archetyp sędziego sportowego, każdy wie, że jest obecny, ale nie przeszkadza. Swoją drogą to i może zasługa ugodowej fizjonomii, zupełne przeciwieństwo takiego Jarosława Sobańskiego.
“Do boju wielki karaluchu”
Mimo że nad całym cyklem imprezy unosi się duch osławionego już pierwowzoru, czyli amerykańskiego show “Whose Line is it anyway”? to przygotowane są też autorskie konkurencje. Przykładowo ułożenie hymnu na cześć przeciwnika, które nie wyszło zupełnie. Za to całkiem banalna konkurencja bitwy na wiersze przyniosło nowe spojrzenie na zielonogórskich poetów-chałupników. Jak to ocenił jeden z jurorów, Tomasz Łupak z kabaretu “Słuchajcie”: “daję remis, bo to płynęło z serca”. Dokładnie!
Cały pojedynek wygrała “Grupa Rudego Kity”, Chyba za sprawą jednego zabiegu, jak to się ładnie mówi a jeszcze lepiej pisze, scenicznego – zaskoczenia publiczności. Gdy zabrakło słów, “Ruda KIta” zaryczała do Zenknera: “Do boju wielki karaluchu”! Faktycznie, ten obraz był lepszy niż tysiąc słów. Szkoda, że państwo tego nie widzieli.
Autor: Kamil Kwaśniak