Podsycani bombardującymi nas zewsząd wyzwaniami posiadania – wszystkiego naraz i od razu – często bierzemy na siebie bardzo wiele. Czasami czujemy się do tego zmuszeni z powodu niewielkich zarobków, czasami zarobki są większe – ale i apetyt rosnący w miarę jedzenia nie daje za wygraną.
I tak – nasze życie przypomina co żywo pewien amerykański film o wdzięcznym tytule “Dzień świstaka”. Pobudka, 5 min łazienka, 10 min kuchnia, szkoła, praca, kolacja (na obiad zabrakło czasu), pół godziny TV i spać. I często taki scenariusz trwa miesiącami. Przy życiu trzymają nas marzenia. W końcu odłożyłem już prawie 70% wymarzonego, wyśnionego, kolejnego rupiecia w domu, który będzie chwytał kurz… Ale nie, co ja mówię – “on jest mi NAPRAWDĘ potrzebny”.
A jednak namawiam Was – PRZEBUDŹCIE SIĘ! Wielu nas wychowywało się w domu, w którym nie było ani najnowszych zabawek, ani 70 kanałowej kablówki, a mimo wszystko byliśmy szczęśliwi i wyrośliśmy na w miarę przyzwoitych ludzi. Najważniejsi byli LUDZIE OBOK NAS. Tu tkwią najważniejsze wartości życiowe, dające prawdziwe szczęście. Zatrzymajcie się, przypomnijcie sobie o przyjaciołach. Tych prawdziwych, z krwi i kości, nie numerów gg.
Kiedy ostatnio spędziłaś/eś dzień z rodzicami? Czy już powtarzasz sobie, że jesteś za stary/a na imprezowanie ? Czy odmawiasz sobie odpoczynku/przyjemności, bo szkoda Ci pieniędzy na to? Jeśli myśli te są Ci bliskie, zadam ostatnie pytanie – używając cytatu z ostatnio oglądanego filmu – “Po co żyć, będąc martwym za życia?”.
Ostatnio odwiedził mnie najlepszy przyjaciel. Pamiętam czasy, gdy codziennie schodzili się do mnie ludzie na “drużynowy puchar świata w skokach” – kto pamięta malutką gierkę komputerową, ten wie, o co chodzi. Pamiętam czasy, gdy pani w Żabce ze złością stwierdziła, że nie ma piwa Warka, bo całe wykupiliśmy. Pamiętam czasy, gdy chciało się żyć. Ten odwiedzający mnie ostatnio przyjaciel stając w progu stwierdził: “o jejku, ale u Ciebie się zmieniło!”. Wszystko pięknie, ale remont robiłem blisko rok temu…
Autor: Mooner