KULTURA:

Stacja Erasmus: przedświąteczne Chambéry

O tym, jak francuski system szkolnictwa wyższego wpływa na polskich studentów

Już nigdy nie będę narzekać na przedsesyjny czas w Polsce (i to wcale nie dlatego, że w tym roku akademickim kończę studia, oj nie…). To, co się tu dzieje, można nazwać małym szaleństwem.
Dwóm z nas, po kilku problemach ze zmianami godzin i dni zajęć, przyszło chodzić na zajęcia z j. niemieckiego. Cóż, poziom podstawowy (A1), niemieckiego uczyłyśmy się kiedyś w szkole… Stwierdziłyśmy, że damy radę. Tydzień przed zaliczeniem przedmiotu germanistka uznała, że cała grupa ma poziom jednak bardziej zaawansowany i podyktowała zagadnienia na egzamin. Trzy dni i trzy noce spędziłyśmy na intensywnej nauce tego języka po to, by zdać ustny egzamin przed kamerą. Wyniki za kilkanaście tygodni, bo przecież…

Francuzi nadal mają czas

Jak się dowiedziałyśmy, wyniki wszelkich egzaminów będą w drugiej połowie lutego, bo – jak nam tłumaczono – oprócz zwykłego sprawdzania i oceniania przez wykładowcę, punktowa ocena musi być zatwierdzona przez specjalne jury.

Przedsesyjnie

Nie wiem, jak to jest na waszych wydziałach, ale na naszym zielonogórskim (Humanistycznym) czasem najintensywniejszej nauki, zadań i wszelakich prac są dwa tygodnie przed sesją (no, tak mniej więcej). Tu do sesji jeszcze daleko, ale nie nudzimy się. Wręcz przeciwnie – już od półtora tygodnia czujemy się jak w środku sesji. Mamy po trzy kolokwia na tydzień i usiłujemy zrozumieć francuski system punktowania za poszczególne przedmioty.

Świąteczne miasto

My siedzimy nad notatkami, a miasto żyje swoim życiem. W jego centrum jest już jarmark przedświąteczny, można kupić choinki, słodycze, figurki do szopki i prezenty. Całe miasto jest przystrojone kolorowymi lampkami. Niestety, zapomniałyśmy wziąć ze sobą aparat cyfrowy do miasta, ale okiem telefonu komórkowego wygląda to tak:

 
 
 

Bonnie gotuje

Erasmus to nie tylko ludzie z Europy. Université de Savoie to czwarta uczelnia we Francji pod względem liczby obcokrajowców na niej studiujących. W ten sposób poznałyśmy Chińczyków na czele z Bonnie, która specjalnie dla nas ugotowała obiad. Jeszcze nigdy nie jadłyśmy niczego tak mocno przyprawionego. Na zdjęciu wygląda zwyczajnie, ale to tylko jego część:

 

Okno na świat

A poniżej widok z okna kolejnej z nas. Tak zachodziło słońce w sobotę tydzień temu:

 

Pozdrawiamy i do usłyszenia wkrótce!
 

 

Autor: Karolina Stróżyńska, Bonnie Chen, Kamila Maciejewska

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00