Dzień jak co dzień
Wraz z jego początkiem coraz więcej dostępnych na czacie. Jest szansa pogadać, zamienić po parę słów z wieloma osobami jednocześnie. Można ewentualnie zrobić konferencję. Prawie jak spotkanie. Umieszczenie swojej wypowiedzi na jakimkolwiek forum odczuwalne jest jako wypowiedź przed nieznajomymi, przebywanie w towarzystwie osób zupełnie obcych. Rozmowa z wykorzystaniem buziaczków, serduszek, emotikon kwalifikuje się jako randka. Kilka nawzajem wysłanych sobie linków ze zdjęciami Francji i czujesz się, jakbyś tam był. Następnie zakupy, oglądanie wielu ubrań, bez możliwości przymiarki, ale na stronie danego sklepu widnieje informacja, że zakupione produkty zawsze można odesłać, jeśli rozmiar nie będzie pasował. W każdym razie istnieje możliwość skuszenia się na kreacje znanych projektantów. Później krótki czat z gwiazdą. A co! W końcu nadchodzi czas na zamówienie jakichś składników na obiad. Ale po co? Lepiej odwiedzić stronę pizzaportal i wybrać pizzę, którą ktoś niedługo przywiezie ci do domu. Szybka konsumpcja, podczas czytania gazety na ekranie monitora. Następnie szukasz w internecie jakiegoś filmu. W międzyczasie natykasz się na parę ciekawych newsów. Zanim zdecydujesz się na coś konkretnego, słuchasz audycji w internetowym radiu, w której wypowiadają się filmowi recenzenci. A wieczorem odwiedzasz groby znanych ludzi dzięki stronie findagrave.com i zostawiasz tam wirtualne znicze. Nagle okazuje się, że przez cały dzień wyszedłeś z łóżka tylko kilka razy, więc nie warto byłoby przebierać się z pidżamy w coś codziennego.
Kilka dni wolnego wygląda tak samo. Potem wracasz po urlopie do szkoły/pracy i zastanawiasz się, jak odpowiedzieć na dość banalne pytania znajomych typu „Jak było? Co robiłeś?”. Teoretycznie? Spotkania z przyjaciółmi ze szkolnych lat, długie rozmowy po zmroku, któregoś dnia randka. Wycieczka do Paryża, modlitwa przy grobach popularnych osób – wyliczasz w głowie, a znajomym odpowiadasz jednym krótkim zdaniem: „Ajj, komputer mi się zepsuł”. Przegrzał się chyba.
Jeśli zauważyłeś, że w tym momencie całe twoje życie towarzyskie legło w gruzach, wiedz, że coś się dzieje. A raczej działo. Po stracie komputera można się tylko załamać… Albo wyciągnąć wnioski i zmotywować się do zmian.
Łatwiej kontra lepiej
Bardzo wiele sfer naszego życia przeniosło się do internetu. Śmiem twierdzić, że można załatwić naprawdę wszystko bez wychodzenia z domu. Jest przyjemnie, kiedy nie trzeba stać w kolejkach tylko po to, żeby zrobić przelew. Wygodnie, kiedy chcemy zamówić coś do jedzenia. Parę kliknięć, przejechanie myszką to w lewo, to w prawie. Akceptuj. Wyślij. I za chwilę zakupy same pukają nam do drzwi. Internet wykazuje się naprawdę sporą pomocą, jeśli chodzi o załatwianie spraw, które na ogół nie sprawiają nam przyjemności. Kierujemy się wygodą i nic dziwnego. Mam jednak wątpliwości co do rzeczy, które teoretycznie kiedyś sprawiały radość w realnym świecie, a teraz przeniosły się do internetu, bo niby tak jest wygodniej? Jeszcze nie tak dawno umówienie się z kimkolwiek nie było problemem. Obecnie, niestety, spotkania zaczynają się i kończą na umawianiu. Ostatecznie dochodzi do wymiany między sobą emotikonek i odfajkowania spotkania w swoim wirtualnym kalendarzu. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że tak jest po prostu wygodniej. Nie trzeba się ładnie ubierać, szykować, stroić, malować. Łatwiej na pytania „Co u ciebie słychać? Jak leci?”, które są skrócone do minimum („Co tam?”), odpowiedzieć „J”. Ewentualnie, zachować się kulturalnie i również zapytać rozmówcę: „A tam?”. Wymienianie uprzejmości kończy się na paru dwukropkach, kilku średnikach i wielu nawiasach. Jeśli ktoś chce być bardzo miły, klika pod każdym naszym zdjęciem: „Lubię to!”. Nie ma możliwości wytykania zmarszczek czy chociażby żartobliwej oceny zmiany wyglądu. Za to o umiejętnościach photoshopa można by długo dyskutować. Ale komu by się chciało? Maksymalnie kilkanaście minut stukania w klawiaturę. Wyloguj się. I przenosisz się na inną stronę. Jedni zrozumieją, że łatwiej nie zawsze znaczy lepiej. Inni będą mieli wciąż tysiące znajomych.
Second life?
Trudno zauważyć, aby ludzie sprzeciwiali się przenoszeniu się świata do cyberprzestrzeni. Sami się temu poddają i sprawiają wrażenie, jakby im to absolutnie nie przeszkadzało. Nie ma niczego złego w istnieniu różnych sfer naszego życia również w internecie. Problemem jest słowo „przenoszenie”, świadczące w pewnym stopniu o jakiejś zamianie. Przy tempie życia, jakie obecnie prowadzi większość ludzi, istnienie drugiego świata, pomocnego w komunikacji, jest wręcz niezbędne.
Kojarzy mi się to trochę z Second Life – grą, a raczej światem, który nie ma użytkowników, lecz mieszkańców. Z tym że wirtualnego życia, które obecnie tak bardzo nas pochłania, nie odważyłabym się nazwać drugim. Bo dla niektórych jest tym pierwszym, a może nawet jedynym. Kwestia, co kto woli. Co kto lubi. Bo żyć można teoretycznie tak samo. Ale na różne sposoby i z innymi skutkami.
2 Światy
Grunt to ogarniać! Rozgraniczać, rozróżniać, dzielić, wyróżniać. Chodzi o to, aby nie zatracały się pierwotne cele. Aby mimo wszystko nasza-klasa doprowadzała do spotkań z dawnymi znajomymi w Realu (no dobra, ewentualnie w Biedronce J), a nie tylko do tworzenia forów, na których internetowo się spotkają.
Polak w Internecie 2011
World Internet Project (WIP) to międzynarodowy projekt badawczy analizujący wpływ internetu i nowych technologii na zjawiska społeczne, ekonomiczne i polityczne. Uczestniczą w nim prestiżowe instytucje z całego świata. Polska dołączyła do grona krajów zaangażowanych w World Internet Project w ubiegłym roku, dzięki inicjatywie Grupy TP i Agory SA.
– Odsetek Polaków korzystających z sieci i będących powyżej 15 roku życia wzrósł do prawie 75%. Młodzi i lepiej wykształceni stanowią większość, która generuje ruch w Internecie
– Coraz więcej osób posiada nie tylko komputery stacjonarne, ale także mobilne. Coraz popularniejsze staje się posiadanie dwóch komputerów o różnych cechach.
– Polacy, którzy nie korzystają z Internetu nie odczuwają potrzeby ciągłego bycia online.
W przeciwieństwie do osób codziennie korzystających z sieci nie pojawia się u nich efekt “odłączenia”, przejawiający się poczuciem straty i niepokoju.
– Przeciętny obywatel korzysta z sieci około 2 godzin dziennie, przy czym mężczyźni spędzają w niej więcej czasu.
– Internet wyparł telefonię stacjonarną jako jedna z głównych metod komunikacji i plasuje się zaraz za telefonią komórkową, zajmując drugie miejsce.
Autor: Karina Ostapiuk