Ogromna energia na parkiecie, szybka gra jednych i drugich, świetny Nikola Markovic – tak w skrócie można opisać zwycięski bój Stelmetu Enei BC Zielona Góra nad Besiktasem Sompo Stambuł. Mistrzowie Polski odnieśli trzecie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, pokonując tureckiego giganta 99:96.
Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy dzięki trzem celnym trójkom z rzędu szybko wyszli na prowadzenie. Besiktas w całym spotkaniu wybornie rzucał z dystansu. Drogę do kosza znalazło 18 z 32 prób, co daje ponad 56% skuteczności. W połowie pierwszej kwarty na boisku pojawiła się nominalna druga piątka Stelmetu i to ona dzięki zrywowi 15:0 uzyskała prowadzenie. Mnóstwo energii dał Filip Matczak, bardzo solidny był Adam Hrycaniuk i to gospodarze przejęli mecz, wygrywając pierwszą kwartę 22:20.
W drugiej odsłonie podopieczni Andrieja Urlepa systematycznie powiększali przewagę, na tyle dobrze, że na przerwę schodzili z wynikiem 49:44. Kolejny raz bardzo dobre minuty zanotował Thomas Kelati.
Po zmianie stron Stelmet utrzymywał prowadzenie, jednak to goście dzięki systematycznej i skutecznej grze za trzy coraz bardziej zbliżali się do miejscowych. Kolejny bardzo solidny mecz gał Vladimir Dragicevic i coraz śmielej poczynał sobie Nikola Marković. Serb imponował dobrym czytaniem gry, co skutkowało przechwytem, ale także zbiórkami w ataku. W całym meczu zanotował ich aż 6.
Na początku czwartej kwarty Besiktas Sompo doprowadził do remisu a nawet chwilę prowadził. Ostatnie minuty to wielka walka i cios za cios. Decydujące uderzenia wyprowadził jednak Stelmet z rąk Przemysława Zamojskiego i Jamesa Florence’a. Stelmet wygrał dzięki znikomej ilości strat i wygranej zbiórce.
Relacja: Łukasz Ostrowski
Zadowolony po meczu był Andrej Urlep, który stwierdził, że wygrać z zespołem, który tak dobrze rzuca z dystansu jest niemal cudem. Ponadto szkoleniowiec Stelmetu jak mantrę podkreśla to, że wciąż są rzeczy do poprawy.