Czwartej porażki, najwyższej w tegorocznej Lidze Mistrzów doznali koszykarze Stelmetu BC Zielona Góra. Mistrzowie Polski przegrali na wyjeździe z Nanterre 82:95.
Znany bokserski komentator Andrzej Kostyra często przed walkami Andrzeja Gołoty zastanawiał się, jakie oblicze Polaka ujrzy w ringu. Stelmet BC, zwłaszcza na wyjazdach w tym sezonie, również jest wielką niewiadomą. Z zielonogórzanami nudzić się nie można. Pierwsza kwarta została przegrana trzynastoma punktami. Gospodarze strzelali „trójkami” niemal na zawołanie, a prym w tym elemencie wiódł Hugo Invernizzi, który w całym meczu rzucił Stelmetowi 5 na 7 prób z dystansu. Francuzi rzucali za 3 pkt. z blisko 59-procentową skutecznością. Stelmet w tym elemencie mógł się podobać, ale dopiero po przerwie (10/21 rzutów za 3 pkt. celnych).
Po zmianie stron najpierw w ekipie Artura Gronka zapanowała kompletna niemoc. Efekt? 22-punkty straty na początku trzeciej kwarty, zmniejszone do 14 „oczek” przed ostatnią ćwiartką. Próby mozolnego odrabiania strat trwały również w czwartej kwarcie, przerywane były jednak prostymi błędami lub stratami (w całym meczu 18). Ostatnie minuty, to świetne podania Jamesa Florence’a, które pod koszem finalizował Vladimir Dragicević, najskuteczniejszy w Stelmecie z dorobkiem 17 pkt. I gdy mistrzowie kraju znów dali nadzieję, zbliżając się na 4 „oczka”, to po chwili stratę zanotował Florence. Dopełnieniem nieprzewidywalności Stelmetu była ostatnia akcja spotkania. Zielonogórzanie byli już pewni porażki, ale chcieli zmniejszyć jej rozmiary. Wznowienie piłki z połowy boiska przez Przemysława Zamojskiego przyniosło punkty nie ekipie Gronka, a po stracie gospodarzom. Do listy grzechów biało-zielonych trzeba dopisać też fatalną skuteczność z rzutów wolnych. Tylko 6 z 17 prób znalazło drogę do kosza.
Teraz przed Stelmetem jeszcze w sobotę wyjazdowe starcie z Energą Czarnymi Słupsk, a następnie przerwa zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w PLK, ze względu na mecze reprezentacyjne w ramach kwalifikacji do mistrzostw świata.