Już od początku spotkania ŁKS dochodził do głosu pod tablicą gospodarzy. Po paru pierwszych minutach goście prowadzili 12:6, później na szczęście podopieczni Tomasza Herkta stopniowo zyskiwali teren, dzięki czemu pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem gospodarzy. Tak samo było w kwarcie drugiej, w której oba zespoły przeszły do skomasowanej obrony, a w tej lepiej radzili sobie koszykarze Zastalu. Niestety, po przerwie obraz gry diametralnie się odmienił, co przyznali sami zawodnicy.
Później, przyjezdni z Łodzi dominowali całkowicie, czego efektem było siedem kolejnych punktów dla gości w 90 sekund. Marcin Chodkiewicz, koszykarz Zastalu, nie uważa jednak, że było to spowodowane jakimiś zmianami wynikającymi z przerwy. Ponadto, skrzydłowy zielonogórskiego klubu wskazał na słabszą skuteczność zielonogórzan w rzutach za trzy punkty, które we wczorajszym spotkaniu były piętą Achillesową Zastalowców.
Ostatnia kwarta to już niemal cios za cios, lecz na prowadzenie wyszli goście, którzy nie oddali go już do samego końca. Na sekundy przed zakończeniem nadzieje zielonogórzanom celnym rzutem za trzy dał jeszcze Jarosław Kalinowski, a następnie Marcin Wróbel, ale ostatecznie Zastal Zielona Góra musiał uznać wyższość rywala, przegrywając 64:61. Trener gospodarzy, zapytany o przyczyny porażki, zasugerował, że być może o wyniku zadecydowały podkoszowe zbiórki. Szkoleniowiec ŁKS-u, Radosław Czerniak, po meczu nie krył zadowolenia ze zwycięstwa, ale jednocześnie pochwalił koszykarzy Zastalu, z którymi, według Czerniaka, ciężko będzie wygrać komukolwiek.
Zielonogórzanie po szesnastu kolejkach zajmują w I lidze ósme miejsce z dorobkiem 24 punktów. Do lidera rozgrywek, rewelacyjnego beniaminka MOSiRu Krosno, tracą jednak tylko sześć oczek. Już w następnym spotkaniu zielonogórzanie będą mieli okazję do zniwelowania strat, bowiem 3 stycznia zmierzą się właśnie z liderem z Krosna.
Autor: Marcin Krzywicki, Hubert Brzozowski