Ciężkie lanie od Nielby Wągrowiec przed tygodniem wymusiło na Lechii grę ostrożną i każda zdobycz punktowa z Kotwicą byłaby sukcesem. Największym przegranym po meczu w Wągrowcu okazał się bramkarz – Łukasz Twarowski, którego zastąpił Dobrociński. I on okazał się jednym z bohaterów wczorajszego spotkania.
W typowym meczu walki, gdzie akcja rozgrywała się głównie w środkowej strefie boiska lepsze wrażenie sprawiali jednak piłkarze gości. Wprawdzie pierwsze akcje meczu stworzyli Lechici: Świtaj na początku spotkania, próba lobowania z 17. minuty tego samego gracza, Górecki w 27. minucie gry strzela i Ryłka wybija piłkę na aut (co już świadczy o sile uderzenia).
Strzelali gospodarze, a gola zdobyli goście. Ze spalonego. Okazało się, że wrzuconą w pole karne piłkę napastnik Kotwicy strzelił stojąc na pozycji spalonej. Sytuacja kontrowersyjna, ale mimo protestów ławki drużyny gości bramki nie było. Podobnie w 35. minucie, gdy Marciniak upadł w polu karnym Lechii. Sędzia ponownie musiał zmartwić piłkarzy Kotwicy i jedenastki nie dał.
Zielonogórskich fanów porywał, a potem deprymował Adrian Jeremicz. Najpierw fantastycznie kiwał jednego, potem drugiego (w 15. minucie dwie siatki: pierwszą stojącemu jak kołek rywalowi, drugą po sekundzie innemu jadącemu na odsiecz wślizgiem), a czasem nawet trzeciego. Co z tego? Wychodząc sam na sam nie potrafił składnie dograć, czy zakończyć akcji strzałem. Po pół godzinie gry właśnie wbiegł z lewej strony pole karne, aby po okiwaniu obrońcy niepotrzebnie popisał się dośrodkowaniem piłkarskim „krzyżakiem”. Z wybornej sytuacji wyszedł jęk zawodu na trybunach.
Nie dziwne, że po kolejnej solówce z 68. minuty trener zastąpił go Dorniakiem. Na boisku nadal był początkowy wynik, ale z optyczną przewagą gości. Tylko postawa obrony z Wojtysiakiem oraz bramkarza zapobiegała przed utrata bramki. Za strzelanie w ekipie Lechii brał się Świtaj, ale dobrze bronił Ryłka.
Ostatnie 10 minut gry to pokazy zapaśnicze graczy Kotwicy. 3 żółte kartki praktycznie akcja po akcji pokazały, że Kotwica nie przyjechała po drugą porażkę w sezonie, a nawet pragnie strzelić gola. Z tyłu kilka razy skórę ratował man of the match – Ryłka, ale z przodu akcje zatrzymywały się na Wojtysiaku. Końcowy wynik 0-0 i częściowa rehabilitacja w oczach kibiców piłkarzy Lechii.
Lechia: Dobroliński – Sztonyk, Wojtysiak, Sucharek, Markowski, Górecki, Głowania, Jeremicz (71. min Dorniak), Piskorski (61. min Janczyszyn Ż), Świtaj, Kojder (90. min Marczak).
Kotwica: Ryłka – Małkowski, Stankiewicz Ż, Grocholski Ż, Kowalczuk (75. min Kaciczak Ż), Teśmian, Pietroń, Malinowski (46. min Komar), Sysio (53. min Starecki), Marciniak, Rusinek.
Autor: Kamil Kwaśniak