Spekulacje, analizy i plotki rozgrzewały atmosferę wokół finału Ligi Mistrzów już od kilku tygodni. Wszystko zostało ucięte o godzinie 20:45, gdy piłkarze obu drużyn wybiegli na murawę. Wembley było opanowane przez Niemców, kwestia zwycięstwa stała się bowiem wewnętrzną sprawą mistrza i wicemistrza Bundesligi. Zdecydowanie pod większą presją podchodzili do spotkania Bawarczycy, którzy musieli ten mecz bezsprzecznie wygrać. Był to ich trzeci finał w ciągu czterech lat, wcześniej odnieśli porażki z Interem Mediolan i Chelsea Londyn. Podopieczni Juppa Heynckesa zdawali sobie sprawę, że kolejna klęska w finale tych elitarnych rozgrywek nie wchodzi w grę.
A Borussia? Już przed spotkaniem była zwycięska. Po fatalnym występie w ubiegłorocznej edycji Champions League żółto-czarni postawili wszystko na jedną kartę. Po cudzie w rewanżowym meczu z Malagą i prawdziwej hegemonii w spotkaniach z Realem stanęli przed ogromną szansą zapisania się na kartach historii. Do meczu podchodzili z dystansem, zdając sobie sprawę, że nie są faworytem, choć podobne komentarze towarzyszyły spotkaniom z Królewskimi. Polskie serca biły dla Borussii, oczy piłkarskiej Europy były zwrócone na Roberta Lewandowskiego, Łukasza Piszczka i Kubę Błaszczykowskiego. Pierwszy wciąż jest bohaterem transferowej telenoweli, drugi od jakiegoś czasu zmaga się z kontuzją i występuje jedynie dzięki silnym lekom przeciwbólowym, trzeci zaś przedłużył kontrakt z Borussią, choć wciąż trwają spekulacje na temat jego ewentualnych przenosin do Serie A. To wszystko straciło znaczenie podczas wczorajszego wieczoru.
Nie ma sensu analizować meczu minuta po minucie, każdy kibic doskonale zna bowiem jego przebieg. Był to bez wątpienia piękny i dramatyczny zarazem finał, w którym zmierzyły się drużyny prowadzone przez dwie odmienne osobowości. Analityczny umysł Heynckesa, dyscyplina, konsekwencja w dopieszczaniu każdego fragmentu gry – tak można scharakteryzować Bayern prowadzony pod jego wodzą. Jürgen Klopp to z kolei persona obdarzona niezwykłą wyobraźnią, nieco szalona, wpajająca w swych zawodników przekonanie, że niekiedy trzeba przeskoczyć taktyczne ustawienia i grać, jakby każdy mecz miał być ostatnim. Tak było z Malagą, podobnie z Realem. Na Bayern takie podejście jednak nie wystarczyło.
Szaleństwo Borussii było widoczne jak na dłoni praktycznie przez większą część pierwszej połowy. Systematyczne ostrzeliwanie bramki Neuera, odważne konstruowanie akcji ofensywnych, zaskakujące, choć skuteczne rozgrywanie piłki w środku pola. Bayern oniemiał. Wystarczy wspomnieć, że pierwszą sensowną akcję Bawarczycy uskutecznili dopiero po dwudziestu minutach spotkania. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem dominującej Borussii oraz prawdziwego kunsztu bramkarzy. Roman Weidenfeller bronił jak w transie, choć wciąż krytykuje się go za nieco archaiczny sposób gry. Manuel Neuer to z kolei prawdziwa klasa światowa, istna maszyna, która pewnie strzegła bramki Bayernu.
Dramaturgię tego spotkania można było przewidzieć już przed pierwszym gwizdkiem. Pod każdym względem finał tegorocznej Ligi Mistrzów wpisał się na listę tych wyjątkowych. Pierwszy raz dwa niemieckie kluby grały o puchar, pierwszy raz w finale wystąpiło trzech Polaków, pierwszy raz na murawę wychodzi człowiek, który jako pierwszy zdobył cztery bramki w półfinałowym meczu z Realem. Oczekiwania kibiców były wygórowane, jednak obie drużyny zapewniły im prawdziwy piłkarski spektakl. Szkoda, że część polskich kibiców nie szanuje postawy naszej trójki. Wystarczy wspomnieć, jak ostre komentarze pojawiają się w kontekście faulu Lewandowskiego na Boatengu. Proponuję raz jeszcze przyjrzeć się tej sytuacji i na chłodno ocenić zachowanie naszego zawodnika.
Kolejny epizod Ligi Mistrzów został zamknięty zwycięstwem faworyta. Borussia może jednak czuć się spełniona, osiągnęła bowiem poziom, o którym marzy piłkarska elita. Przed Bawarczykami stoją kolejne wyzwania, o które zatroszczy się nowy trener, Pep Guardiola. Borussia zaś udowodniła, że odrobina szaleństwa może zdetronizować największe tuzy europejskiej piłki. Na Jürgena Kloppa czeka jednak kolejne zadanie – utrzymanie w ryzach żółto-czarnej rewelacji, która prawdopodobnie zostanie rozbita w nadchodzącym okienku transferowym.
Borussia Dortmund – Bayern Monachium 1:2 (0:0) Bramki: Gundogan 67' – Mandżukić 60’, Robben 89'
Podsumowanie piłkarskiego weekendu, w tym finału Ligi Mistrzów, będziecie mogli usłyszeć już jutro na antenie Akademickiego Radia Index o godzinie 11:00. Zapraszają Damian Łobacz i Paweł Hekman.
Autor: Damian Łobacz