To nie literówka i też nie jest to przejęzyczenie. Nowy zawodnik Zastalu nie włada biegle językiem polskim, ale ma to swój urok i nie utrudnia mu to na co dzień kontaktu z nowym otoczeniem. Artur Łabinowicz do Zielonej Góry przyjechał przed świętami Bożego Narodzenia i chce udowodnić, że nie próżnował w czasie gdy się rehabilitował po kontuzji. Mówi, że jest gotowy do walki o play-offy w OBL.
Artur Łabinowicz to jak na razie najnowszy koszykarz Zastalu. Co prawda pojawił się w składzie na świąteczny mecz z Dzikami Warszawa, ale na parkiet nie wyszedł. Po ponownym przyjeździe do Polski z USA miał czas aby poznać się z drużyną i z zielonogórską atmosferą w hali CRS. Pod tym względem chyba nie mógł lepiej trafić.
Cztery tysiące parę ludzi było. Przyjechała moja rodzina z okolic Wrocławia i mówili, że to była niesamowita atmosfera. Też tak uważam. Bardzo fajny mecz, bardzo ciężki mecz z Dzikami. Zapraszam na nasze mecze żeby było jeszcze więcej kibiców bo zawsze rywalowi trudniej grać kiedy jest taka atmosfera w hali. Teraz jedziemy do Słupska i tam też będzie gorąco. Tamtejsi kibice są z tego znani i będzie fajnie tam grać
Zanim zdecydowano się na ściągnięcie Łabinowicza do Zastalu były wątpliwości co do jego formy, którą musiał odbudowywać miesiącami po zerwaniu więzadeł w stawie skokowym. Był operowany w Krakowie, a później rehabilitował się w swoim macierzystym Charlotte w USA. Koszykarz twierdzi, że nie była to aż tak poważna kontuzja i udowodni gotowość do gry w niedzielnym spotkaniu przeciwko Czarnym Słupsk.
To nie jest taka straszna kontuzja jak myślałem. Byłem przekonany, że będzie gorzej, ale nie było. Trwało prawie dwa miesiące żeby wrócić do delikatnego rzucania i ruszania się. Po 3 miesiącach od operacji już biegałem normalnie i rzucałem. Boili się czy jestem zdrowy czy nie. Powiem wam, że jestem i zobaczycie
Artur Łabinowicz i Zastal w Słupsku będą walczyć o szóste zwycięstwo w sezonie. Początek meczu w hali Gryfia 5. stycznia o godzinie 15:30.