Za pierwszym podejściem zawiodła pogoda. Mimo przeciwności nie poddał się. Wrócił. Z pomocą Janusza Gołębia stanął na szczycie K2 by następnie, jako pierwszy człowiek w historii, zjechać na nartach z wysokości 8 tysięcy metrów. O dokonaniach Andrzeja Bargiela mówi cały świat.
Lubi być pierwszy. Udało mu się to kilkukrotnie. W 2013 roku zakopiańczyk – jako pierwszy Polak w historii zdobył Shishapangmę – również ośmiotysięcznik. Rok później z rekordowo szybkim wynikiem wchodzi na Manasl i zjeżdża ze szczytu, stając się drugim człowiekiem na świecie, który tego dokonał. Na tym nie koniec. W 2015 roku Bargiel, znów jako pierwszy zjechał na nartach z Broad Peak. Przed kilkoma dniami udało się to zrobić z K2.
Wczoraj wróciliśmy z Pakistanu. Poświeciłem na K2 2 lata swojego życia. To był najtrudniejszy projekt, jaki realizowałem. Bardzo ciężko nad nim pracowałem. Za pierwszym razem sam atak szczytu kończył się na poziomie 200 m przed bazą. Pogoda była bardzo kiepska. Jakbym bardzo chciał wejść na szczyt wtedy, to bym to zrobił, ale nie dało się podjąć realnej próby zjazdu. Nie chciałem, by ta praca poszła na marne. Na początku poszliśmy się zaaklimatyzować na innym 8-tysięczniku. Nie lubię wracać dwa razy w te same miejsca. Po tygodniu okazało się, że musimy zrezygnować z tej opcji, bo spadło tam półtora metra śniegu. Szybko się przenieśliśmy pod K2. Tam niestety zachorowałem i najlepszą pogodę przesiedziałem w bazie, dlatego bałem się, że później się to na mnie zemści. To wszystko niesie ze sobą duże niebezpieczeństwo. Niejeden próbował i się nie udawało. Myślę, że to było bardzo trudne i z dużą ulgą odetchnąłem, jak dojechałem do bazy. Andrzej Bargiel
W historycznym wyczynie pomógł mu między innymi Janusz Gołąb – polski alpinista i himalaista, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięcznika Gaszerbrum. Tym razem nie udało mu się jednak wejść z Bargielem na sam szczyt. Podczas wspinaczki zaczęły się problemy z kręgosłupem.
Działaliśmy razem, bo to zawsze zwiększało bezpieczeństwo. Wydaje mi się, że znajomość tej góry zaprocentowała i było łatwiej ułożyć plan taktyczny. Pomimo tego, że nie udało nam się zdobyć szczytu 2 lata temu, wyprawa była bardzo ważna. Dzięki temu udało nam się znaleźć sposób na zjazd. Jest to jednak skalno-lodowa piramida, gdzie ciężko znaleźć linię zjazdu. W trakcie wspinaczki zdarzyła mi się dolegliwość. Była to bardzo stresująca sytuacja. Nie potrafiłem siedzieć, ani wstać na nogi. Po konsultacji z lekarzami musiałem zwalczyć ból i to po prostu przeczekać. Ustaliliśmy, że Andrzej wejdzie sam. Bardzo fajnie, że mu się udało i mogłem włożyć w to jakiś wkład przez 2 lata.Janusz Gołąb