Przed meczem statystyki jasno mówiły kto na parkiet wychodzi w roli faworyta. Jak wiadomo liczby to nie wszystko i mimo ósmej pozycji w tabeli, zawodnicy z nadmorskiej Gdyni pokazali klasę.
Pierwszą kwartę obie ekipy rozpoczęły bardzo spokojnie, badając się wzajemnie. Początkowo większą chęć zwycięstwa przejawiali goście, którzy dość skutecznie dziurawili kosz gospodarzy. Zdecydowanie najjaśniejszym punktem drużyny Asseco był Fiodor Dmitriew, który podczas 10 minut gry zdobył 8 punktów i jedną asystę. Po stronie zielonogórzan błyszczał Vladimir Dragicevic, zdobywca 6 punktów, dwóch zbiórek i jednej asysty. Na boisku także ukazał się Filip Matczak, który pobudzony gromką owacją publiczności, rzucił trójkę równo z syreną końcową. To właśnie ten rzut sprawił, że pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem gości 25:22.
Kolejna część spotkania obfitowała w straty obu drużyn. Dzięki skutecznym szarżom Łukasza Koszarka i Przemysława Zamojskiego zawodnicy Stelmetu wrócili na prowadzenie. Na parkiecie swoje chcieli także wyrwać A.J. Walton oraz Piotr Szczotka, którzy nie krępowali się przed odważnymi wejściami pod kosz. Na tle kolegów dość blado zaprezentował się Christian Eyenga, który zdołał rzucić tylko 2 punkciki i to po dość niepewnym przyjęciu od Koszara. Mimo kilku błędów gospodarze zdołali utrzymać prowadzenie i do szatni zeszli przy wyniku 37:33.
Po powrocie z 15 minutowej przerwy obie drużyny przez dość długi czas nie mogły znaleźć drogi do kosza rywali. Niemoc tę przełamał Eyenga, prezentując zielonogórskiej publiczności piękny wsad. Rywale jednak nie pozostawali dłużni. Dmitriew robił swoje i ratował drużynę, spokojnie niwelującą stratę do gospodarzy. Po jednym z rzutów Christiana Eyengi doszło do niebezpiecznego starcia między Kongijczykiem, a Piotrem Szczotką. Ostatecznie jednak między dwóch dość żywiołowo dyskutujących zawodników pewnie wkroczył kapitan gospodarzy i uspokoił sytuację. Końcówka kwarty przyprawiła fanów o szybsze bicie serca, ponieważ z syreną końcową na tablicy wyników pojawił się wynik 54:53. Z ostatnią sekundą ważną dwójkę dorzucił Szczotka.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od szarży niziutkiego Walkera, jednak goście wcale nie pozostawali dłużni. To co wcześniej wydawało się niewyobrażalne, czyli strata prowadzenia przez gospodarzy, stało się faktem. Na szczęście po chwili Craig Brackins poczęstował rywali celnym rzutem z wyskoku. Asystował mu Erving Walker. Kolejne akcje przypominały bezradne próby zdobycia fortecy rywali przez zielonogórzan i gdynian. Przez kilka minut kibice byli świadkami festiwalu fauli i nieskutecznych rzutów z przeróżnych pozycji. Na 5 minut przed końcem Łukasz Seweryn "odpalił" trójkę i goście wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Uvalin nie czekał ani chwili dłużej i wezwał do siebie całą ekipę. Zdecydowanie uwagi szkoleniowca zdały egzamin, bowiem po powrocie na parkiet gospodarze wrócili na prowadzenie. Skutecznie trafiali Eyenga i Aaron Cel. Przy każdej punktowej akcji gości Michailo Uvalin chwytał się za głowę z niedowierzania. Końcówka obfitowała w faule taktyczne oraz rzuty osobiste, które bardzo dobrze egzekwował Zamoj. Na 5 sek. przed końcem dwóch ważnych osobistych nie trafił Eyenga. W akcji z kontry na szczęście nie trafili rywale. Mecz zakończył się wynikiem 71:70 !
Mecz Stelmet Zielona Góra vs. Asseco Gdynia 71:70 (22:25, 15:8, 17:20, 17:17)
Dawid Dedek – Trener Asseco Gdynia
Filip Matczak – Asseco Gdynia
Przemysław Frasunkiewicz – Asseco Gdynia
Michailo Uvalin – trener Stelmetu Zielona Góra
Przemysław Zamojski – Stelmet Zielona Góra
Aaron Cel – Stelmet Zielona Góra
Kamil Chanas – Stelmet Zielona Góra
Łukasz Koszarek – kapitan Stelmetu Zielona Góra
Autor: Wojciech Góralski, Łukasz Ostrowski