W początkowej fazie spotkania zielonogórzanie musieli uznać dominację gospodarzy. Zabrzanie dłużej utrzymywali się przy piłce i stwarzali zagrożenie pod bramką Karola Kubasiewicza. W trakcie jednej z takich akcji, odbicia ręką dopuścił się Szymon Kobusiński, czego skutkiem był rzut karny wykorzystany przez zawodnika z Zabrza. Zagranie budziło wiele kontrowersji, jednak panie sędziny nie zmieniły swojej decyzji pomimo protestów gości.
Podopieczni Piotra Żaka i Mirosława Kędziory nie zdążyli nawet ochłonąć po poprzedniej akcji, gdy dwie minuty później piłkę w siatce umieścił pomocnik Górnika – Dominik Konieczny.
Przed przerwą ekipa gości przycisnęła rywali, czego efektem była kontaktowa bramka autorstwa Radosława Żebrowskiego. Zielonogórski napastnik po dobrze przeprowadzonej akcji przyjął prostopadłe podanie i sytuacje sam na sam z bramkarzem wykorzystał perfekcyjnie.
Radość nie trwała długo, bo tuż przed przerwą prowadzenie Górnika Zabrze podwyższył Paweł Dryk, który wykorzystał rzut karny po kolejnym zagraniu ręką, tym razem Rafała Rogalskiego.
Zawodnicy KS Falubaz schodzili na przerwę źli. Najwidoczniej w szatni padło kilka mocniejszych słów, bo w drugiej partii pokazali inne oblicze. Od samego początku zmusili rywala do obrony, konstruowali groźne akcje, wprowadzali w polu karnym zabrzan duże zamieszanie, czego skutkiem była samobójcza bramka Jakuba Dyląga i wynik brzmiał 3:2 dla gospodarzy.
Zielonogórzanie poszli za ciosem i w 52 minucie wyrównującą bramkę strzelił Ireneusz Butowicz.
Po wyrównaniu, piłkarze Falubazu cofnęli się do defensywy. Ostatnia akcja meczu mogłaby należeć do ekipy z Zielonej Góry. Pani arbiter początkowo przyznała zielonogórzanom rzut karny, ale po konsultacjach zmieniała decyzję na rzut wolny.
Zdenerwowani piłkarze wrócili z Zabrza z jednym oczkiem, po meczu pełnym walki i zwrotów akcji. Oto co na temat spotkania powiedział kapitan KS Falubaz – Patryk Nidecki:
"Na mecz wyszliśmy z przeświadczeniem o 3 punktach, tylko nie byliśmy za bardzo skoncentrowani, czego efektem było zagranie ręką już na początku spotkania i rzut karny. Następnie kolejna, chwila nieuwagi, strzał ze stałego fragmentu gry i było 2:0. Dopiero później uspokoiliśmy się, złapaliśmy kontakt po indywidualnej akcji Radka Żebrowskiego. Po kolejnych minutach, niestety dla nas, następne zagranie ręką i było 3:1. Byliśmy strasznie rozbici, ale w szatni powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia. W przerwie dokonano też kilku zmian, które wynikały gdzieś z kontuzji i złego samopoczucia, ale wprowadziły do zespołu świeżość. Całe spotkanie było chaotyczne. Panie arbiter nie mogły sobie poradzić z sędziowaniem. Należy pochwalić drużynę za walkę do końca i determinacje."
Kolejne spotkanie podopieczni Piotra Żaka i Mirosława Kędziory rozegrają przed własną publicznością 19.03. Rywalem będzie drużyna z czołówki tabeli, a konkretnie z 5. miejsca – FC Wrocław Academy Wrocław.
Autor: Kinga Sylwestrzak