Przed spotkaniem w parkingu maszyn krzątali się mechanicy oraz zawodnicy obu ekip przygotowując sprzęt do zawodach. Punktualnie o godzinie 19.00 rozpoczęła się prezentacja zawodników obydwu ekip.
W biegu I Pierwszy spod taśmy wystrzelił Zengota jednak nie poszła ona równo i sędzia Demski zarządził powtórkę startu w biegu I. W powtórce najlepszy okazał się od startu do linii mety Zengota przywożąc 3 punkty drugi był Celmer a trzeci dopiero jeden z najlepszych juniorów na świecie Chris Holder, defekt zanotował Kling. Tak wiec pierwsza odsłona tego ciekawego spotkania zakończyła się remisem 3-3. W biegu II wielka radość zapanowała na trybunach stadionu wyścig wygrał bowiem rekonwalescent Dobrucki zapisując nas swym koncie 3 punkty drugi zameldował się Kościecha i jak się okazało były to pierwsze a zarazem ostatnie punkty tego zawodnika w tych zawodach.Trzeci linie mety minął drużynowy mistrz świata Iversen a czwarty był Miedziński jak sie później okazało jeden z bohaterów spotkania. Jak się okazało na następne zwycięstwo drużyny Falubazu musieliśmy poczekać do biegu XII gdzie trzy punkty przywiózł Grzegorz Zengota.
W tych zawodach możemy od III biegu zastosować powiedzenie z piłkarskich boisk, że był to „mecz do jednej bramki”. Klasą dla siebie okazał się lider „Aniołów” Wiesław Jaguś który zdobył komplet 15 punktów. W drużynie ZKŻ pretensji do swego występu nie powinien mieć junior Grzegorz Zengota, który zgromadził 11 (6) i okazał się liderem drużyny i może się pochwalić pokonaniem Andersena oraz dwukrotnie Holdera a to już mówi samo za siebie. Drużyna ZKŻ przegrywa już trzecie spotkanie na własnym torze i to w drastyczny sposób. Były zapewnienia działaczy trenerów i zawodników, że będzie tylko lepiej. To prawda w Rzeszowie nasi żużlowcy pojechali rewelacyjnie i wszyscy przed meczem zastanawialiśmy się czy będziemy świadkami niespodzianki. Wyglądało to jakby drużyna Falubazu rozgrywała mecz na torze przeciwnika. Biegi numer III, VII, IX, X, XI, XIII, XV kończyły się podwójnymi zwycięstwami gości z Torunia, a klasą sami dla siebie byli Hans Andersen, Ryan Sullivan oraz „mały wielki wojownik” Wiesław Jaguś.
Autor: Benedykt Jach (współpracujący z portalem www.uzetka.pl)