Ostatni listopadowy piątek niestety minął mi najwyraźniej za szybko, bo pod koniec dnia miałam wrażenie, że i tak mimo wszelakich prób zatrzymania przeze mnie czasu, wkrótce nastąpi wyczekiwana przez ludzi chwila.
Ciocia Klocia składa życzenia
I stało się. Wybiła północ. Wybiła wszędzie. Była wszędzie. Na zegarku w telefonie, na monitorze komputera. Na wszelki wypadek sprawdziłam jeszcze wiszący w jednym z pokoi pamiątkowy, babciny zegar „z kukułką”. I ku mojemu niezdziwieniu, nawet zegarowy ptaszek nie omieszkał wyczekać tej tak niechcianej przeze mnie chwili, by równo o 00:00 zacząć śpiewać jakąś tam melodie. Zaczęło się. Chciałabym jak niedźwiedź – zapaść w sen zimowy – pomyślałam. Czułam, że to jedyny sposób, by szerokim łukiem ominęło mnie to, co maluje się przede mną przez kolejny miesiąc. A rychło namalował się grudzień. A wraz z nim, już od pierwszych dni, wszechobecna nagonka na świąteczne zakupy, świąteczne stroje, świąteczne prezenty, świąteczne życzenia (zawsze oryginalne i szczere…), świąteczne odwiedziny dalekiej rodziny (w tym „ulubionej” cioci Kloci), świąteczne, świąteczne, świąteczne wszystko.
Nie lubię świąt
Irytuje mnie ta cała komercha, która zawładnęła nimi do reszty. Omamiła ludzi w bezczelny sposób, bo nawet nie stopniowo, pomału. Skąd! Pierwszy grudnia = sklepowym sprzedawczyniom, obowiązkowo ganiającym po sklepie w mikołajowych czapajach. Ostatnio, robiąc zakupy w jednym z większych Realnych sklepów, miałam okazję zaobserwować całą masę takich kasjerko-sprzedawczynio-pannomikołajek. Miałam ubaw, nie powiem. Patrząc na nie, umilałam sobie czas podczas stania w mega długiej kolejce. Zresztą wśród karpi, śledzi, uszek, barszczów w torebkach i innych Pomysłów Na udane święta. Ponadto zauważyłam, że w niemal każdym sklepie konsumenta wręcz „katuje się” wszelkimi „dżingle bels” i „las chrismas” wprowadzając w ten sposób co? Oczywiście, świąteczną atmosferę.
Święta na Skajpie
Jak dla mnie, święta stały się całkowicie przereklamowane. Wspominam czasy, gdy będąc jeszcze mniejszym dzieckiem, miałam radochę już z samych rodzinnych spotkań, pieczenia ciast czy ubierania choinki. To minęło. Nadszedł bezlitosny czas komercji, gdzie z rodziną ludzie kontaktują się przez skajpa, wysyłają smsy z gotowymi życzeniami, ściągniętymi z jednej ze stron wyszukanej w goglach, ciasta kupują „gotowe”, a choinki? Teraz choinki niemal zupełnie nie wyglądają tak, jak kiedyś. Współczesne choinki są modne, są komercyjne. Zachodzę w głowę, co rzeczywiście ma wpływ na ludzi, którzy widząc ośnieżone wystawy śniegiem w spreju, a w ich wnętrzach – kolorowe, sztuczne choinki, biegają jak stado baranów od sklepu do sklepu ścigając się między sklepowymi półkami, w poszukiwaniu największych promocji.
O co chodzi w Świętach?
Zastanawiam się też, co takiego powinno się stać, by każdy przeciętny obywatel chociaż trochę się o p a m i ę t a ł ? Ja nie wiem, co z tymi ludźmi. Czy nie jest wiadomym, że slogany reklamowe typu „poczuj magię tych Świąt” są spopularyzowane, komercyjne? Przecież w świętach nie chodzi o to, by w popłochu ganiać po sklepach, ani o to, by na stole obowiązkowo stała dwulitrowa butelka koka-koli. Chodzi o moment, chwilę. O krótką chwilę radości jaka do nas przychodzi. I wbrew pozorom nie trwa ona cały miesiąc.
Autor: Wioleta Patyk.