Poniżej przedstawiamy biogram, przygotowany przez samego dziennikarza na potrzeby portalu www.wosp.org.pl.
Piotr Metz o sobie: po obejrzeniu w wieku 8 lat filmu z The Beatles i zdobyciu najpierw ich pocztówki dźwiękowej, a potem wyszczerbionego longplaya /w wymianie za pełnosprawną piłkę nożną/ poczułem się nieodwołalnie ukierunkowany. Dla pewności napisałem jeszcze do Johna Lennona, a ten utwierdził mnie tylko, co do słuszności obranej drogi, pisząc na pocztówce z Nowego Jorku – "keep on rocking". Udział w teleturnieju z wiedzy o Beatlesach i poznanie tam Wojciecha Manna zaowocowało współpracą najpierw z Radiowa Jedynką, a potem przez kilka lat z Trójką. To z kolei wzbudziło zainteresowanie moją osobą w Radiu Kraków, gdzie poznałem Edwarda Miszczaka, co okazało się równie brzemienne w skutkach. To on zaproponował mi, już po zburzeniu muru berlińskiego, pracę w powstającym Radiu RMF-FM. Przez 10 lat realizowałem tam swoją z konieczności stłumioną w PRL-u pasję – jeździłem po świecie, rozmawiałem z największymi i pozyskiwałem dla radia transmisje koncertów, koordynowałem współpracę z MTV i miałem być tam gdzie trzeba. Potem poznałem od wewnątrz prawie całą polską radiofonię – kolejno Radiostację, Radio Eska, któremu zakładałem oddział w rodzinnym Krakowie i wreszcie z powrotem Trójkę, w której jestem do dziś.
To z Myśliwieckiej jeździłem przez prawie 2 lata co piątek do studio BBC w Londynie, żeby nadawać najnowszą muzykę z jej światowej stolicy. W międzyczasie szefowałem muzycznie polskiemu oddziałowi MTV, aż okazało się, że zupełnie nie znam się na programach randkowych.
Przerzuciłem się więc na kierowanie magazynem nie tylko muzycznym "Machina", któremu poświęciłem 70 miesięcy i tyleż numerów.
Najważniejszy wywiad – nie Jagger, Richards, McCartney, Waters, Madonna czy Clapton, ale Neneh Cherry, która otworzyła się tak, że wyłączyłem mikrofon.
Najtrudniej w tym zawodzie stłumić w sobie fana, bo tego artyści (i słusznie) się najbardziej boją.
Stąd kolekcjonuję ze spotkań z nimi wspomnienia, a nie zdjęcia i autografy.
Nigdy w życiu nie wyrzuciłem żadnej płyty, a po przekroczeniu 35 tysięcy sztuk straciłem rachubę.
Moje dziennikarskie motto wymyślił wspomniany wcześniej Lennon, londyński epizod radiowy dołożył kolejne: "Mind the gap". Mam nadzieję, że nie zawiodłem Cię, John.
[%]php%news%16083[%]
Autor: Damian Łobacz