Dał się poznać zielonogórzanom jako kolekcjoner pocztówek i osoba, która ujawnia nieodkryte dotąd oblicza miasta. Jego zainteresowanie historią zaowocowało książką „Nieznane twarze Zielonej Góry”, nominowaną do Lubuskiego Wawrzynu. W tym roku otrzymał nagrodę kulturalną miasta. Dr Grzegorz Biszczanik może powiedzieć wiele również o zielonogórskim Winobraniu. Jak wyglądało to święto przed wojną?
Współcześnie paradzie ulicami miasta przewodzi Bachus, jednak nie zawsze był on centralną postacią pochodu.
Przed wojną najważniejsza była Grünbergia. To była kobieta, która szła na przedzie korowodu, konkretna zielonogórzanka. Ciężko to stwierdzić po zdjęciach i pocztówkach, natomiast sam Bachus nie był taką zapomnianą osobą. Owszem, szedł w korowodzie, ale jako ostatni ze swoją świtą. Co nie znaczy, że nikt o nim nie pamiętał i nie chciał oglądać – miał bardzo ważną funkcję: „zagarniał” mieszkańców na święto Winobrania, cała świta pomagała.
W powojennej Zielonej Górze uczestnikami korowodu, oprócz Bachusa, byli przedstawiciele zakładów pracy.
Takie zakłady jak Zastal, Polska Wełna, wystawiały osoby do korowodu. Oczywiście nie możemy zapominać o winiarni, która przecież istniała w Zielonej Górze. Te wszystkie zakłady brały udział w korowodzie. Bachus jechał w powozie na przykład w towarzystwie osób przebranych za butelki wina.
Dr Grzegorz Biszczanik jest także twórcą cyklu artykułów „Nieznana Zielona Góra”. Co tydzień publikuje na naszym portalu nowy odcinek serii.