Stelmet BC wszedł w to spotkanie od przekonującego wyniku 5:1, przyjezdni jednak szybko się dopasowali do warunków, jakie zastali na parkiecie hali CRS i przezkolejne minuty kibice oglądali zaciętą walkę punkt za punkt ze wskazaniem na Pinar, który w piątej minucie wyszedł na prowadzenie. Goście szczelnie bronili w polu trzech sekund, nie pozwalając Mateuszowi Ponitce i wysokim z naszego zespołu na zdobywanie trafień spod samej obręczy. Dzięki takiej obronie i łatwości rozgrywania swoich akcji ofensywnych szybko zbudowali przewagę.
Na początku drugiej kwarty miejscowi poprawili się w obronie i nieco zmniejszyli straty do Pinaru, który potrzebował dwóch minut aby odskoczyć na bezpieczne 41:30 W dalszych minutach goście utrzymywali przewagę i naprzerwę schodzili do szatni z wynikiem 49:36. W pierwszej części meczu na słowa uznania zasługiwali Przemysław Zamojski i Mateusz Ponitka, a w ekipie przyjezdnych Justin i Josh Carter.
Na początku trzeciej kwarty gospodarze odrobili sporo ze strat za sprawą serii 7:0. Turcy nie pozostali jednak dłużni. Trzy kontry poskutkowały bilansem 8:0, po którym a tablicy zrobiło się jak przed drugą połową a Justin Carter miał w tym momencie już 20 punktów. Gospodarze się nie poddawali i pod koniec trzeciej kwarty zaliczyli jeszcze jeden zryw, po którym zmniejszyli straty do tego stopnia, że przegrywali tylko jednym punktem. Gra rozpoczęła się od początku, a widownia po raz pierwszy w tym meczu ożyła.
W czwartej odsłonie Pinar powrócił do agresywnej obrony na całym boisku, takiej, jaką kibice mogli oglądać przy okazji pierwszego spotkania w Izmirze. Ta obrona w połączeniu z szybkim atakiem dała gościom 9 punktów przewagi w dwie minuty. Stelmet odpowiedział, dzięki czemu wynik znów oscylował wokół remisu. Gra toczyła się na styku, goście cały czas prowadzili, ale ani na chwilę nie mogli czuć się zwycięzcami. Mimo emocjonującej końcówki Pinar utrzymał prowadzenie do końca i to Turcy zakończyli zmagania w Eurolidze na piątym miejscu.
Adam Hrycaniuk
Mateusz Ponitka
Przemysław Zamojski
Autor: Łukasz Ostrowski, MK