Pierwsze pięć minut spotkania to prowadzenie przyjezdnych, którzy bez kompleksów atakowali mistrza Polski. Goście dobrze dzielili się piłką, która przy okazji wpadała im z dobrą skutecznością z dystansu. Stelmet na chwilę przejął inicjatywę, ale przez następne minuty to ekipa z Gdyni była o krok z przodu. Pierwszą kwartę zespół z Trójmiasta wygrał 16:15 i mimo tego, że goście mieli jeden dzień mniej odpoczynku ( wygrany mecz na wyjeździe w poniedziałek we Wrocławiu,) to na boisku prezentowali się nad wyraz świeżo.
Początek drugiej kwarty wyglądał tak, jakby świąteczne prezenty dla Asseco zostały już rozdane i Stelmet odskoczył na kilka oczek. Piękną serię zaliczył Dee Bost, zdobywając pięć punktów w kilkanaście sekund. Widownia oszalała, a zielonogórska drużyna zaczęła łapać swoje tempo gry. Od 14 minuty do gwizdka kończącego pierwszą połowę meczu ekipa z Gdyni zdobyła zaledwie cztery punkty a na tablicy widniał wynik 48:26 dla miejscowych.
Mijały minuty drugiej połowy a pociąg z napisem Stelmet odjeżdżał coraz dalej ( 30 punktów przewagi w 25 minucie). Trener Filipovski siedział sobie spokojnie na ławce, a na boisku pojawił się już Marcel Ponitka. Dobrą zmianę dawał Szymon Szewczyk który wszedł dopiero w trzeciej kwarcie. Po stronie przyjezdnych honoru bronili Parzeński, Żołnierewicz i weteran Szczotka. W Stelmecie punktowali praktycznie wszyscy. Dzieło pt. „okazałe zwycięstwo przed świetami” zielonogórzanie zwieńczyli w czwartej kwarcie. Po raz pierwszy w hali CRS „pękła setka”, a decydujące punkty zdobył Szymon Szewczyk.
Mistrzowie Polski do świątecznego stołu zasiądą w świetnych nastrojach, ale świętowanie długie nie będzie. Stelmet w drugi dzień świąt zagra w Radomiu z Rosą.
Saszo Filipovski – trener Stelmetu BC Zielona Góra
Karol Gruszecki – Stelmet BC Zielona Góra
Filip Matczak – Asseco Gdynia
Autor: Łukasz Ostrowski, MK