KULTURA:

Wycięli mi kawałek życiorysu

W sobotni poranek na teren mojej posesji zawitali panowie drwale, którzy przystąpili do usuwania niepożądanych drzew. Pod piłę poszło też jedno, wyjątkowe dla mnie drzewo – czereśnia. Nie brzmi to może okazale, jak, na przykład, modrzew, ale znaczyło dla mnie więcej niż tylko „drzewo owocowe należące do rodziny różowatych”. Jakby nie patrzeć, z tą dziką owocodajną rośliną wiązał się kawał mojego życia.

Odszukajcie w pamięci swoje lata waszego wcześniejszego i późniejszego dzieciństwa. Na pewno wasze ówczesne „życie towarzyskie”, miało taki miejsce, wokół którego się kręciło – miejsce spotkań, zabaw, obiekt zazdrości innych grup młodzieńczych… Z początku była to zapewne piaskownica, a później? Ławka? Pagórek? Zbita z desek „baza”? U każdego coś innego. Miejsce, gdzie można było posiedzieć i przeprowadzić wiele długich, poważnych rozmów o pokemonach. Na pewno masz takie miejsce, może nie do końca odpowiadające mojemu opisowi, ale pozostające w twej pamięci.

Tylko w jaki sposób się ono u Ciebie w niej zapisało? Co z niego utrwaliło się wśród twoich wspomnień? Wesołe chwile? Smutne? Wspólne żarty? Kłótnie? A może nic nie pamiętasz? W tym ostatnim przypadku nawet się nie przyznawaj…

Ja na szczęście pamiętam same dobre rzeczy. Cóż, pewnie złe też były – tak kryształowo to nie ma nawet w zmywarce – ale tu z ratunkiem przyszła moja skleroza. Pamiętam, jak każdy z naszej paczki miał swoje wysiedziane miejsce na jednej z gałęzi, pamiętam jak obskrobaliśmy kawałek nieszczęsnego drzewa, pamiętam ile czasu tam spędzaliśmy. A to swoją drogą dziwne drzewo było – dosłownie pień w pień rośnie buk, który to wraz z czereśnią przez wszystkich traktowany był jako jedność. Gałęzie drzew splotły się ze sobą tak, że gdyby nie kora, nikt by nie wiedział na czym siedzi. Gałęzie rozpościerały się już pół metra nad ziemią, a wyżej niż dwa nikt nie wchodził…

Tak się złożyło, że na działce, na której rosły, wybudowaliśmy dom – niecałe 100 metrów od starego mieszkania. Leżąc na skraju linii lasu, przetrwały budowę i rok pomieszkiwania. Ale zachorowały. Nie było wyjścia, zapadł wyrok. Kawałek mojego życiorysu został wycięty równo z glebą i poukładany obok. Może i dobrze, że spałem. Jakoś lżej teraz przychodzi patrzenie na leżącą stertę wspomnień. Autor: Wojciech Lewandowski

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00