W ostatnim czasie jednym z najpopularniejszych sportów w Polsce jest siatkówka. To właśnie w tej dyscyplinie polscy sportowcy odnoszą największe sukcesy, nie tylko na poziomie krajowym, ale co najważniejsze – światowym. Z każdego zakątka świata usłyszymy, że polskie drużyny siatkarskie są po prostu znakomite, a niejeden siatkarz chciałby grać w polskim klubie. Do tego wielkiego sukcesu polskiej piłki siatkowej nie przyczynia się tylko wspaniała reprezentacja Polski, ale również siatkarze z klubów rozproszonych po całej Polsce. Jednym z takich klubów jest MKST Astra Nowa Sól. W tym sezonie rozgrywkowym Astra miała możliwość, dzięki swoim wcześniejszym sukcesom i znakomitej grze, zakwalifikować do Tauron 1. ligi – drugiej w kolejności lidze w Polsce, po PlusLidze, o której można powiedzieć, że na ten moment jest najlepsza na świecie. W pierwszej lidze drużyna z Nowej Soli uplasowała się na dwunastym miejscu. Ta drużyna jest dumą miasta, a jej najwierniejszym kibicem jest prezydent Jacek Milewski.
Rozmowa Pauliny Hajduk z Mateuszem Wołowiczem, rozgrywającym MKST Astra Nowa Sól. To jego pierwszy sezon w zespole nowosolskich koliberków, ale również pierwszy w jego karierze sezon w pierwszej lidze.
Na początek pytanie z serii “obowiązkowych” przy okazji wywiadu ze sportowcem. Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
Przygodę z siatkówką zacząłem w czwartej klasie podstawówki u siebie w mieście, w Bydgoszczy. Po trzech latach spędzonych właśnie w tej podstawówce zauważył mnie trener Krzysztof Kowalczyk, był to trener Chemika Bydgoszcz. Udało mi się dostać do tej drużyny i grałem w niej całą młodzieżówkę. W czasach, kiedy grałem w Chemiku Bydgoszcz, odniosłem, wydaje mi się, dość fajne sukcesy. Następnie dostałem się do klubu w Nakle, w miasteczku pod Bydgoszczą, grałem tam sezon, później Zielona Góra, Żagań, Andrychów, Toruń i teraz Astra Nowa Sól.
Traktujesz siatkówkę bardziej jako hobby czy jednak jako pracę?
Trochę tego i trochę tego. Na pewno intensywność jest bardzo duża, więc można powiedzieć, że jest to moja praca, bywają też takie dni gdzie przesyt siatkówki jest bardzo duży, ale na dłuższą metę kocham to, co robię i jest to zarówno hobby, jak i praca.
Jak wygląda twój typowy dzień podczas sezonu rozgrywkowego?
Codziennie mamy treningi, we wtorki i czwartki po dwa razy dziennie. Zaczynamy o dziesiątej siłownią, a wieczorami treningi na hali. Staram się jakoś rozdysponować czas, często spotykamy się z chłopakami, gramy na konsoli czy w planszówki, czy po prostu wychodzimy się gdzieś przejść, a Nowa Sól jest bardzo ładnym miastem, tak że główną część dnia stanowią treningi, ale wiadomo, że odpoczynek też jest bardzo ważny… Nie ukrywam, bardzo lubię spać, ale głównie to są treningi i przygotowanie się do meczu.
A dzień poza sezonem?
Kiedy sezon halowy się skończy, gram głównie w siatkówkę plażową, to są takie jakby moje wakacje, drugi konik po siatkówce halowej. Przechodzę na plażówkę i tam też mam mniejsze lub większe osiągnięcia.
Ten sezon był inny niż wszystkie, pierwszy raz w Tauron 1. Lidze. Odczułeś tę zmianę w klubie, między wami, zawodnikami? Może zauważyłeś jakąś zmianę w sobie?
To jest mój pierwszy sezon w pierwszej lidze, wcześniej grałem tylko w drugiej, czyli trzeci poziom rozgrywkowy w naszych polskich ligach, teraz udało mi się być w pierwszej, która po PlusLidze jest najwyższą ligą… Tak, zauważyłem różnice, jeśli chodzi o podejście zawodników, w ogóle klubów do danego meczu, jest to już można powiedzieć pełen profesjonalizm, statystyki, wywiady itp. Raczej w drugiej lidze się tego nie doświadcza, a co za tym idzie poziom sportowy jest wyższy, sponsorzy i tak dalej, co się wiąże z lepszymi kontraktami. Więc to wszystko idzie razem i to właśnie są te różnice.
Czy jest jakiś konkurent z ligi, z którym szczególnie lubisz rywalizować?
Wydaje mi się, że jest to klub Wisła Bydgoszcz, ponieważ większość chłopaków znam, jest to miasto, z którego pochodzę, więc z nimi zawsze jest fajne zagrać, spotkać się, pogadać przed meczem, jak i po.
A który zespół na boisku jest dla Ciebie albo dla drużyny największym wyzwaniem?
Moim zdaniem jest to MKS Będzin. Tam jest najmocniejszy skład – paru zawodnikom, którzy tam grają, sam podawałem piłkę, jak zaczynałem z siatkówką, to oni grali już na wysokim poziomie, więc fajne jest to, że mogę się teraz zderzyć z tymi zawodnikami, którzy kiedyś byli dla mnie wzorem do naśladowania.
Co gracz Tauron 1. Ligi sądzi o PlusLidze? Czy jest ona dla was, dla ciebie priorytetem, celem?
Tak, PlusLiga z roku na rok jest coraz mocniejsza, można powiedzieć, że jest to prawie najmocniejsza liga na świecie, więc tak… jest to na pewno jakieś moje marzenie. A na razie chciałbym się skupić na dobrym sezonie w pierwszej lidze, a później wybiegać w przyszłość i może kiedyś te marzenia, żeby zagrać w PlusLidze, się spełnią.
To może jest jakaś drużyna czy to w Tauron, czy PlusLidze, której chcesz, marzysz być zawodnikiem?
Fajnie by było wrócić do Bydgoszczy po czasach młodzieżowych i zagrać właśnie u siebie w domu, może to się kiedyś uda. Jeśli nie Bydgoszcz, to w sumie się tak nie zastanawiałem, już trochę Polski zwiedziłem, czy to na Śląsku, czy to właśnie w lubuskim, może uda się kiedyś zagrać poza granicami naszego kraju, też by było fajnie spróbować innej kultury, innego spojrzenia na siatkówkę.
Co wyróżnia drużynę MKST Astra Nowa Sól na tle innych zespołów w lidze?
Wydaje mi się, że nasza zespołowość, nie mamy jakiegoś lidera, jak wygrywamy mecze, to nasza wspólna gra, każdy wspiera każdego. Kibiców też można wliczyć w drużynę, a tych mamy najlepszych w całej lidze, albo jednych z lepszych. Oni na pewno dają nam dużo wsparcia i przez to nam się lepiej gra, ale tak jak wspomniałem, to nasza zespołowość jest kluczem do każdego zwycięstwa, które odnosimy.
Czyli nie ma między wami żadnej rywalizacji?
Rywalizacja zawsze jest, bo na tym polega właśnie sport, siatkówka, że każdy chce grać, niestety na boisku jest tylko sześć miejsc, a zespół liczy nawet do czternastu zawodników, więc każdy chce grać. Trener często nie ma łatwego orzecha do zgryzienia, musimy brać tę najmocniejszą ekipę na dany mecz, ale jest to zdrowa rywalizacja i przez to też się buduje atmosfera w drużynie.
Jaki jest twój ulubiony siatkarz? Czy wzorujesz się na kimś? Masz jakiś siatkarski autorytet?
Jeśli chodzi o moją pozycję rozgrywającego, to nie mam takiego jednego autorytetu czy osoby, za którą bym poszedł, ale zawsze fajnie mi się oglądało rozgrywającego z Brazylii Ricardo Garcia, on już nie gra w siatkówkę, wydaje mi się, że dziesięć, piętnaście lat temu grał na takim najwyższym swoim poziomie, następnie bardzo podobał mi się styl rozegrania Pawła Zagumnego, naszego reprezentanta Polski, lubię też oglądać Sa’ida Marufa z Iranu, a teraz wydaje mi się, że jednym z najlepszych rozgrywających na świecie jest Simone Giannelli z Włoch, mistrz świata. Biorąc pod uwagę inną pozycję, to fajnym zawodnikiem i takim niekonwencjonalnym jest na pewno Earvin N’Gapeth z Francji i to chyba on robi na mnie największe wrażenie.
A jakiś inny polski siatkarz?
W Polsce to tak jak już wspomniałem Zagumny, jeśli chodzi o moją pozycję. Zawsze fajne wrażenie na boisku robi Michał Kubiak, to był i nadal jest taki typowy „walczak”, chłopak nigdy nie odpuszczał, walczy o każdą piłkę.
Czy jako dziecko, kiedy zaczynałeś z siatkówką marzyłeś o byciu w reprezentacji Polski?
Tak, już od najmłodszych lat. Zawsze, jak reprezentacja gdzieś grała i był to mecz w telewizji o czwartej nad ranem, to zdarzało się zarywać nocki i wagarowało się żeby ten mecz zobaczyć, jakieś najważniejsze mecze naszej kadry i tak, wcześniej miałem takie marzenie, aby grać w reprezentacji. Teraz bardziej patrzę realnie na to i po prostu moim marzeniem jest być coraz lepszym zawodnikiem i robić progres na boisku jak i poza nim.
Rozmawiała Paulina Hajduk, studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej UZ