Zastal przegrał że Śląskiem 82:88, ale wynik o tym meczu nic nie mówi. Ci, którzy opuścili hale CRS przedwcześnie przegapili najlepszą wersję naszej drużyny. Szkoda, że to oblicze ukazało się tylko na początku meczu i w ostatniej kwarcie.
Bardzo duża intensywność gry od pierwszych minut była jedynie dowodem jak bardzo zależało obu drużynom na kontynuacji procesu odklejania się od dołu tabeli. Szybka gra, dużo strat, bo obie drużyny łącznie miały ich tylko w pierwszej kwarcie 9. Ta część meczu była również bardzo wyrównana, ale to Śląsk kończył ją na prowadzeniu 20:16. Gra gości układała się znacznie lepiej dopiero po pojawieniu się na parkiecie DJ Coopera, nie punktował, asystował i to 5 razy.
Drugą kwartę Śląsk rozpoczął od ośmiu punktów z rzędu. Doliczając do tego 6 oczek z końca pierwszej połowy skompletował run 14:0. Serię wrocławian przerwała dopiero celna trójka Michała Kołodzieja po dwóch i pół minutach gry w drugiej odsłonie. Gra Zastalu najprościej ujmując nie kleiła się tak jak w ostatnich meczach. Śląsk nie zamierzał się oglądać na błędy zielonogórzan i w drugiej kwarcie odpalił się zza łuku. Wyszedł na +9 gdy Ajdin Penava trafił za trzy z faulem, a najwyższe prowadzenie 49:34 przyjezdni osiągnęli na kilka sekund przed przerwą po trafieniu Angela Nuneza, który podobnie jak Błażej Kulikowski zza łuku w pierwszych 20 minutach zanotował 3/3. Śląsk miał z gry rewelacyjne 59%, Zastal 40.
W przerwie mimo niekorzystnego dla miejscowych wyniku zrobiło się na chwilę słodko, bo na oczach czterech tysięcy kibiców w hali CRS Alicja przyjęła oświadczyny.
Otwarcie z resztą jak i cała trzecia kwarta również dla Śląska. Bardzo aktywny Kenan Blackshear najpierw zapakował po wrzutce, po chwili indywidualną akcją podwyższył prowadzenie i nie miał dość aż do stanu 62:39! Gospodarze grali w tej części meczu po prostu fatalnie, a goście punktowali na tyle skutecznie, że różnica na jej koniec wynosiła już 26 punktów.
Trudno było liczyć na cud, a chyba tylko to mogło odmienić rezultat tego meczu skoro czwarta kwartę gospodarze…chwila! Zastal zaczął grać w czwartej kwarcie. Na tyle dobrze, że z -27, po dwóch celnych trójkach Silnika udało im się zejść na -10. Do końca zostało jedynie półtorej minuty, a dodatkowo sędziowie rozstrzygnęli na korzyść Zastalu challenge. Humory nieco lepsze bo paczkę dał jeszcze Sin tylko dlaczego tak późno? Może to dziwnie zabrzmieć, ale niewiele brakowało, a udałoby się zielonogórzanom napisać historię tego meczu od nowa, bo w ostatniej kwarcie wygrali 37:17.
Zastal Zielona Góra – WKS Śląsk Wrocław 82:88 (16:20, 20:29,9:22,37:17)
Zastal Zielona Góra – trener Virginijus Sirvydis
Thornwell 12, Matczak 14, Saulys 11, Murphy 4, Sitnik 11 – Harris 11, Hodge 2, Kołodziej 12, Woroniecki 2, Góreńczyk, Pluta 3
Z gry 29/63 46% , za 3 10/26 38,5%, wolne 14/20, zbiórki 35, asysty 19, straty 18, przechwyty 10
WKS Śląsk Wrocław – Miodrag Rajkovič
Senglin 4, Gołębiowski 12, Ponitka 8, Lynch 2, Nunez 22 – Waczyński, Penava 15, Cooper 2, Bogucki 5, Blackshear 9, Szelążek, Kulikowski 9
Z gry 32/63 50,8% , za 3 9/28 32,1%, wolne 15:23 , zbiórki 33, asysty 22, straty 13, przechwyty 10
Sędziowali: Michał Kuzia, Mateusz Skorek, Adam Krzemień
Widzów: 3845