Kiedyś jedyną popularną grą hazardową był Totolotek. Wielu graczy z niecierpliwością wyczekiwało momentu, gdy maszyna losująca wylosuje sześć kul. Adrenalina rosła, a każdy z graczy po cichu myślał: może będę bogaczem? Po losowaniu czar niestety pryskał, bo po sprawdzeniu kuponu okazywało się, że nie ma nawet marnej "trójki". Obecnie wspomnianej grze liczbowej wyrosła groźna konkurencja. Przykładem być mogą zakłady bukmacherskie, gdzie za niewielkie pieniądze (wkład od 2 złotych) można dorobić do wypłaty.
Graczy można podzielić na kilka kategorii. Pierwsza to tak zwani gracze niedzielni. Grają za niewielkie stawki i relatywnie rzadko. Można odnieść wrażenie, że bardziej liczą na zabawę niż na pieniądze. Druga grupa to już zaawansowani gracze, którzy na sport przeznaczają dość duży kawałek swojego życia. Są obeznani w tym, co w sporcie się dzieje? Grają za większe kwoty, zwykle jednak nie przekraczające stu złotych. Wygrywają raz na jakiś czas, ale stają się powoli hazardzistami. Z pewnością będą grali. I wreszcie trzecia grupa to już są hazardziści. O niczym innym nie myślą. Grają codziennie za wielkie kwoty, ze zmiennym szczęściem. Potrafią zarówno wygrać jak i przepuścić dużo pieniędzy. Ale poza grą nie widzą nic innego. To ludzie, którzy wierzą, że szybko się wzbogacą. Los jednak nie zawsze jest taki łaskawy i bez względu na to, czy gramy w gry liczbowe, zakłady bukmacherskie, zdrapki czy inne gry losowe, zwykle kończy się na nadziejach. Nieliczni mają tylko szczęście i los się do nich uśmiecha.
Hazard na początku zaczyna się jako niewinna zabawa, a na przykładzie zakładów bukmacherskich można zaobserwować, że nie kończy się dobrze. Każdy ma jednak prawo wyboru i może próbować, jeśli się uda to tylko się cieszyć, a co będzie jeśli popadniemy w nałóg? Czy pobiegniemy do lekarza? Autor: interia360.pl / MICHAŁ Kościecha