KULTURA:

Kariera polityczna to dochodowy biznes

Zdarzyło się kiedyś w Polsce, że minister oskarżył premiera o współpracę z zagranicznymi służbami wywiadowczymi. W każdym normalnym, zdrowym państwie ktoś poszedłby do więzienia. Albo minister, jeśli pomówił, albo premier, jeśli był szpiegiem. Ale nie w Polsce.

Kilka faktów

Ostatnio w siatkówce miały miejsce dwa podobne zdarzenia. Jedno w rozgrywkach juniorów, drugie w najwyższej lidze rozgrywkowej. Trenerzy zespołów oskarżyli przeciwników o nieuczciwość w rywalizacji. W lidze zawodowej zareagowano od razu. Rozkaz zapewne wyszedł od Telekomu dającego swoją nazwę rozgrywkom, bo taka sprawa stanowi uszczerbek dla wizerunku firmy.

Gryzipiór na posyłki wysmażył odpowiedni wpis na blogu, reszta podchwyciła, bo po to się stręczy ludziom dziennikarzynę, by zwolnił ich od myślenia. Trenerowi łupnięto karę i ma być cisza. Pan Jan (umowne imię bohatera tej historii) szybko zrozumiał, o co chodzi i podjął nawet próbę wykręcania kota ogonem, że niby nic nie powiedział, a nawet jeśli coś tam, to został źle zrozumiany. To rozwiewa złudzenia, że sprawa mogłaby zostać wyjaśniona. Zamyka się komuś twarz w celu zamiecenia problemu pod dywan, w interesie fałszywie pojętego dbania o wizerunek firmy.

We Wrocławiu prowadzone jest śledztwo (zaczęło się niewinnie, chyba od jakiegoś drugoligowego meczu?) w sprawie korupcji w piłce nożnej. Nikt nie zauważa, że człowiek z ponad setką zarzutów, oskarżony o wręczanie korzyści majątkowych w wysokości 300 tysięcy złotych łącznie to jakiś ochłap rzucony publice. Wychodzi średnio 3 tysiące na mecz. Za takie kwoty ryzykować długoletnie więzienie? Tylko wtedy, gdy obiecywano bezkarność albo o czymś jeszcze nie wiemy. Ponadto odnieść można wrażenie, że sprawa ta jest wykorzystywana przez przedstawicieli innych dyscyplin sportu w charakterze parawanu. Zdają się oni mówić: to w nożnej są afery, a u nas wszystko fair.

Między sportem a strażakiem

Sport jest małym, ale istotnym obszarem życia współczesnego społeczeństwa. Nakłady na kulturę fizyczną systematycznie wzrastają i w ubiegłym roku pośrednio poprzez fiskus zapłaciliśmy łącznie około 3 mld złotych. Ile wydaliśmy bezpośrednio, można oceniać tylko szacunkowo. Ale już z tego widać, że jest to tort, z którego można wykroić niezły kąsek, co pokazuje zasięg prowadzonego we Wrocławiu śledztwa. I tak jest w każdym obszarze życia społecznego. Jeden z najbogatszych Polaków zaczął swoją finansową karierę od pełnego zagadek wygranego przetargu na dostawę aut dla policji. Było tego około 3 tysiące sztuk. Obecnie, zupełnie bez jakiegokolwiek rozgłosu, wymieniono… 8 tysięcy aut. Rozumiem, że inflacja od tamtego czasu zjadła nieco wartości pieniądza, ale też widzę wymiar praktyczny stwierdzenia jednego z ministrów naszego rządu, który ponoć twierdzi, że biznes to pieniądze, ale polityka to baaaardzo duże pieniądze. Mniej więcej w taki sam sposób w ostatnim roku doposażono armię, szermując hasłem obrony polskiego przemysłu zbrojeniowego. Ponoć możemy już iść na wojnę z Białorusią, ale dlaczego dosłownie do upadłego (ministerstwa) organizowano i realizowano przetargi? Obywatela można okradać też bardziej subtelnie, np. elektorat pierwszego strażaka RP otrzymał dotację w postaci obowiązku zatrudniania w firmie specjalisty od ochrony przeciwpożarowej bądź uzyskania stosownych kwalifikacji, wydawanych przez tak zwane podmioty upoważnione.

Jedno marzenie

Polska, którą w zakresie oceny swobody gospodarczej, korupcji w polityce itp. wskaźniki umieszczają przy końcu pierwszej setki odpowiednich międzynarodowych rankingów, potrzebuje szybkiej i skutecznej zmiany. Byłaby to bardzo dziwna i niecodzienna droga, gdyby sanacja państwa rozpoczęła się od sportu, a w szczególności od wyjaśnienia, dlaczego tak szybko i w taki sposób zareagowano na wypowiedź pewnego szkoleniowca. Ale jeśli w ostatecznym rozrachunku miałoby to przynieść odpowiednie rezultaty, dlaczego by nie?

Autor: interia360.pl / Jan Solarek

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00